Film ociekający emocjami i uczuciami.Analizując komentarze,myślę,że film ten zrozumieją głównie osoby,które przez coś przeszły...
Film dobry, jeśli wziąć pod uwagę różnice pomiędzy społeczeństwem amerykańskim a polskim. Dziewczyna przeszła się po górach i... prześliznęła po swoim życiu, raczej zostawiając za sobą przeszłość, resetując ją, niż robiąc rachunek sumienia. Nie widzę w tym nic mocnego. Raczej pozbycie się problemów najprostszą metodą - do kosza, zamiast rozliczenia się z własną przeszłością. Dość płytkie załatwienie sprawy, ale tacy są Amerykanie z naszego europejskiego podwórka - właśnie dość płytcy. Na pewno to praktyczne i wygodne. Ale chyba jednak zbyt łatwe.
Rachunek sumienia zrobila porzadny . Zeby zrozumiec niektore nasze zachowania ,musimy zrozumiec powody ,ktore nas do tych zachowan popchneły. O tym jest ten film .
nic dodać nic ująć. Ludzie wokół niej cierpią i to przez nią, ale to ona musi iść się "oczyścić" z "traumy" - czytaj przejść się szlakiem, gdzie wszyscy muszą ją niańczyć. Żenujące
Myślę, że raczej odwrotnie. Osoby, które naprawdę przez coś w życiu przeszły, nie "kupują" tego filmu, bo to bardzo naciągana opowieść, o egoistycznej dziewczynie, która ni stąd, ni zowąd - bum! - poszła sobie na szlak i przeżyła przemianę duchową w ciągu paru dni. Każdy rozsądny człowiek wie dwie rzeczy - że przemiana wewnętrzna nie odbywa się tak szybko i raczej nie podczas turystycznej wędrówki, a po drugie, mówić, że "coś w życiu przeszedłem" może matka, która opiekuje się dzieckiem z porażeniem mózgowym, albo ojciec, który pracuje na dwie zmiany, żeby wyżywić rodzinę. A nie toksyczna laska, która trudną osobowością niszczyła siebie i ludzi wokół siebie. To nie ona "coś w życiu przeszła" tylko ludzie cierpieli z powodu jej dziecinnego egoizmu.
Sony_West Jej ojciec bił ją i jej matkę Jednak przeżyła w życiu nic złego. Poza tym zawsze bardziej współczuje dzieciom, które miały cieżkie życie przez swoich rodziców niż rodzicom, którzy mają cieżkie życie z powodu dzieci. Dzieci nie mogły wybrać sobie rodziców, ani czy się urodzą czy nie a dorośli mogą decydować czy chcą mieć dzieci.
dlaczego nie miałaby przejść przemiany w ciągu tych kilkudziesięciu dni? Rzeczy czasem właśnie tak działają, o ile nie szybciej, czasami, a czasami nie działa nic mimo usilnych naszych prób przez długi czas nic się nie zmienia. Nie ma reguły. Poza tym, nie wiem czy ona aż taką przemianę przeszła, ot, oderwała się od codzienności, zrozumiała pewne rzeczy, przerobiła, i na końcu zaakceptowała, nawet czując wdzięczność, że dzięki temu jest tu gdzie jest. Doszła do mostu (symbol przemiany), przeszła "na drugą stronę", czyli zostawiła jakiś etap życia za sobą i zaczeła na nowo, rozumiejąc, że wszystkie do tej pory doświadczenia były w jakimś sensie potrzebne - czyli pogodziła się z tą przeszłością, przerobiła w jakimś stopniu smutek, żal, i inne negatywne emocje.
"Coś w życiu przeszedłem" to kwestia tego co odczuwa dana osoba, a nie porównywanie jej z innymi ludźmi, którzy w naszym rozumieniu bardziej na to zasługują. Ktoś może pracować na dwie zmiany i mieć chore dziecko, ale robić to z lekkością, więc co? Nie sytuacja, a to co ktoś odczuwa ma znaczenie. To ta osoba okresla poprzez swoje odczucia, mysli, ec. czy coś jest ciężkie, a nie twoje zrozumienie czyjegoś życia, to nie ma znaczenia, bo to jest pewna abstrakcja, nie jesteś w skórze innej osoby. Każdy bowiem jest inny i jeden znosi trudy łatwiej, inny ciężej, są ludzie, którzy mają od zewnątrz lekkie życie, a doświadczają je ciężko i odwrotnie.
Liczy się więc (potwórzę się) to co odczuwa dana osoba, a nie jak ją widza inni.
Nie mają więc sensu takie porównywania.